Po udanym polowaniu...
Kolejne zakupy - kolejna zdobycz. Oto mój nowy skarb, którym chciałabym się pochwalić (zdjęcie poniżej)- zdobyty podczas ciężkiego, podkreślę jeszcze raz CIĘŻKIEGO, boju stoczonego w poznańskim ciucholandzie. Chyba nikt nie lubi zatłoczonych, pozbawionych powietrza miejsc, gdzie w dodatku z łatwością można oberwać łokciem w brzuch albo w plecy...Dokładnie tak wyglądają second handy podczas otwarcia w dniu dostawy. Plus tego wszystkiego jest taki, że gdy otwierają się drzwi to w ciągu sekundy, nie wiadomo jak i w jaki sposób wlatuje się do środka bez wykonywania jakichkolwiek zbędnych ruchów (człowiek może się zrelaksować i zaoszczędzić siły na dalszy ciąg boju). Czasem przypomina to karuzelę w wesołym miasteczku: najpierw wlatuje się do środka, potem obraca się wokół własnej osi, kończąc efektownym lub mniej efektownym lądowaniem, w zależności od predyspozycji wlatującego. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest dotarcie do wieszaków z ubraniami, gdyż zazwyczaj są one skutecznie blokowane przez ciucholandowe babcie o szerokich łokciach. Jeśli już to się uda, to wystarczy liczyć na łud szczęścia. Mnie akurat ostatnio się poszczęściło...
Moja zdobycz (kurtka) jest zupełnie nowa - z metką marki New Look. Na zamieszczonych powyżej zdjęciach widać także, że nawet guziki są jeszcze zabezpieczone.
Reasumując, wniosek z tego jest taki, że czasem chyba warto się poświęcić i wstać wcześniej...gwarantując sobie w ten sposób gratis niezapomniane przeżycia, o których potem aż chce się opowiadać....:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz